Moje zapiski

O tęsknocie
(tekst publikowany w styczniu 2008 roku na portalu Szanty24.pl)



Zostałam wychowana w dwupokoleniowo marynarskiej rodzinie. Zapamiętałam smak i zapach tęsknoty. Tęskniłam za dziadkiem i ojcem. Pamiętam, jak w czasie, gdy tata był w długim rejsie, takie lubił najbardziej, nosiłam w domu zamotany na ramionach jego sweter. Pachnący wtedy nim i Old Spiece'm. Pewnie miał "zastępować" nieobecnego. Nie zastępował. Życie w rodzinie marynarza do łatwych nie należy. Marynarz – zawód, praca, ale nie taka zwyczajna. Powoduje wyłączenie członka rodziny na dłuższy czas. Organizacja życia opiera się na tym, kto pozostaje w domu. Najczęściej są to kobiety – dziewczyny, żony tych, którzy wybrali ten zawód. Tęsknotę wzmaga brak kontaktu lub jego ograniczenie. Dzisiaj jest nieco łatwiej, bo są możliwości skorzystania z łączności komórkowej, satelitarnej czy internetowej na całym świecie. To jest niezwykle ważne i pomaga ukoić tęsknotę, utrzymać wymianę informacji.

Listy 
Pamiętam jednak czasy, gdy w morze pisało się listy. Nie lubiłam ich pisać, o co ojciec często miał pretensje. Zawijając do kolejnego portu często liczył na wieści od nas. List pisało się jednak z dużym wyprzedzeniem, na przykład miesięcznym i adresowało na lądowy adres armatorski. Jeśli dotarł na czas, to armator doręczał listy na statek. Wtedy tata mógł przeczytać co u nas działo się miesiąc temu. Była też możliwość rozmowy bezpośredniej, telefonicznej niestety przez jedyne wtedy Gdynia Radio. Gdy następowało takie połączenie, po każdej skończonej kwestii mówiło się "over" i wtedy odzywała się druga strona. Pikanterii tym rozmowom dodawał fakt, o którym czasem nie wiedziały żony czy dziewczyny marynarzy rozmawiające z telefonu w domu. Otóż przy maleńkiej kabinie radzika* kłębiła się kolejka kolegów, którzy z radością nasłuchiwali głośno toczącej się rozmowy. Jak brzmiały wtedy wyznania o miłości i tęsknocie, czy jakieś intymne sprawy, które niejednokrotnie później stawały się zabawną przypowieścią w mesie. Wszyscy byli skazani na ten sam los, różnie jednak sobie z nim radzili. 

Stereotypy 
Pracy marynarzy towarzyszyła zawsze pewna specjalna otoczka, rodzaj barwnej tradycji marynarza, który to w każdym porcie ma "żonę" czy kochankę. Czytałam niedawno fora żon marynarzy i przyznam, że z tej lektury nie wynika by się w tym wiele zmieniło, stereotypy trwają. Poza tym, że statki obecnie bardzo krótko przebywają w portach, nowoczesny transport kontenerowy powoduje, że wyładunek trwa kilka godzin. Uniemożliwia to poznawanie odwiedzanych miejsc, nie wspominając tym bardziej o zawieraniu znajomości. Porty często są odległe od centrum miast, więc kilkugodzinny postój statku praktycznie uniemożliwia załodze wycieczki. 

Powroty i pożegnania
Zacytuję fragment piosenki pt. "Powroty II" Krzysztofa Jurkiewicza: 
"Boję się morza w Twoich myślach 
Kiedy jesteś do drogi już gotów 
Leżysz przy mnie, oczy otwarte 
Miły, boję się Twoich powrotów" .
Morze to "zazdrosna i niebezpieczna kochanka". Ludzie pracujący na morzu są najczęściej pasjonatami. Jeśli kobieta kocha człowieka morza, to z niebezpieczną jego miłością liczyć się musi, stąd lęk. Patrzy mu w oczy i widzi w nich nieprzepartą chęć powrotu na morze, ja to widziałam u mojego ojca. Pamiętam jak trudne były jego powroty na morze dla mamy. Szczególnie po rejsie trudnym, gdy zdarzały się różne rzeczy: pożar, zajęcie statku w odległym porcie, ludzkie tragedie, brak łączności. Dzisiaj ta sfera jest znacznie lepiej zabezpieczona. Najchętniej nie wypuściłaby go z domu, ale to on decydował, on nie wyobrażał sobie by pracować na lądzie. On tęsknił za... morzem. I wypływał... Pamiętam, że w hierarchii jego miłości żona klasyfikowała się na drugiej pozycji i szczerze była o pierwszą zazdrosna. Powrotów obawiała się w różnych znaczeniach: powrotu na morze (o czym wspomniałam), powrotu człowieka zmienionego (nie tego, którego kochała), a na koniec tego, że po prostu nie wróci... 

Bez rodziny
Spotkałam się także z nowym typem marynarzy, takich, którzy nie wyrośli na tradycji rodzinnej, ot wybrali taki zawód. Przyznam, że miałam okazję rozmawiać z marynarzem, który o pracy na chemikaliowcu za wiele do powiedzenia w towarzystwie nie miał, natomiast oczy mu się zaświeciły, gdy opowiadałam wiele anegdot morskich, znanych mi przeżyć dziadka lub ojca. Wiele rzeczy usłyszał pierwszy raz. Tęsknota za bliską osobą jest jednak dla wszystkich wspólna i dla tych, którzy etos pracy marynarza bardzo podkreślają i dla tych, którzy traktują ją jak zwyczajny zawód, dający dobry zarobek. 

Oczekiwanie i niepokój
Od dwóch pokoleń mężczyźni w mojej rodzinie byli marynarzami. Wychowałam się w domu, w którym mężczyzna (ojciec) był w nim gościem, świętem, bohaterem, jednak z mego dziecinnego punktu widzenia bardzo go brakowało. To bardzo barwna osoba, jego opowieści o dalekich portach, o życiu i pracy na morzu były zawsze dla mnie niezwykle ekscytujące. Czasem budziły grozę gdy dotyczyły zdarzających się na morzu sytuacji niebezpiecznych. Przedstawiał je jednak mając baczenie na nasze lęki, w formie zabawnej, umniejszając faktycznie grożące jemu i innym niebezpieczeństwo. Oczekiwanie na jego powrót, przygotowywanie ulubionych potraw, przygotowanie domu na przyjęcie, porównywalne z takimi jak z okazji Świąt Bożego Narodzenia lub Wielkanocy. Wracał do nas pachnący świetnym tytoniem i klasyczną kiedyś wodą po goleniu "Old Spice", często zimą na przekór wszystkiemu opalony, ogorzały... Nieprzystosowany do życia na lądzie, dysponujący domownikami jak podległymi mu na statku marynarzami, zapominający o tym, że przy dzieciach się nie klnie, starający się być dobrym ojcem i mężem, co nie przychodziło mu bez trudności. Po mniej więcej dwóch tygodniach, sielanka domowa mijała, widać było, że choć zajmował się przeróżnymi rzeczami, remontował mieszkanie, budował meble, naprawiał sprzęt domowy, tzw. złota rączka - to stawał się nerwowy i coraz częściej wspominał o powrocie na morze. Brakowało mu pracy silnika w tle, wiatru, kiwania, przestrzeni... Pamiętam, że zawsze tęskniłam i bałam się z mamą o niego, jednak nie zdecydowałam się na ułożenie sobie życia z marynarzem, choć ojciec usilnie się o to starał! Ale życia daleko od morza sobie nie wyobrażam! 
 _____ 

*radzik - potoczna nazwa radiooficera na statku.