Matka Boska z Dzieciątkiem w oliwskiej szopce z piasku
Zdjęcia wykonałam w dzień, choć wieczorem ma ona także swój urok, gdy oświetlona jest świątecznymi lampkami.
Niech w ten świąteczny czas nie zabraknie Wam uczuć najbliższych,
ogrzewających serce nadzieją i radością,
tańczących płomykiem świecy na choince, kluczącym w swoim tańcu skrzącym się płatkiem.
Gdy zima upaja się w morzu bieli,
do żłobka ciekawscy przybieżeli,
choinka pachnie żywicznie,
opłatkiem dzielimy się wspólnie
życzenia z serca płynące przesyła
Daniela
Talerzyk z biskwitowej porcelany Wedgwood
- kolor błękitny, średnica 11 cm
Pierwszy raz zobaczyłam ją w witrynie przyjaciół moich rodziców. Pan domu, podobnie jak mój ojciec oficer marynarki handlowej, nieco starszy, z racji swojego zawodu także dużo podróżował. Znajomi mieli także dużo kontaktów międzynarodowych - rodzinnych i nie tylko.
Gdy piszę teraz wspomnienie o porcelanie, zdałam sobie sprawę z jakiego powodu tak wygląda mój dom - kolekcjonerski, okazuje się że nie tylko z powodu wyniesionych z domu rodzinnego upodobań do zbierania pięknych przedmiotów. Wiele z moich inspiracji wyniosłam z odwiedzin z tamtego domu przyjaciół rodziców.
Wianek ze starych kartek
Bardzo lubię ozdoby wykonane ze starych kartek książki, świetnie się wpasowują we wnętrzu. W zależności od użytych ozdób pasują na wiele okazji, a wręcz bywają uniwersalne.
Pierwszą taką ozdobą był duży wianek, który powstał parę lat temu. Pokazywałam go w tym poście wśród innych dekoracji. Jest na tyle uniwersalny, że dekoruje jadalnię przez cały czas. Ponieważ jest dość duży zawsze wzbudza zainteresowanie gości.
Tym razem postanowiłam zrobić mniejszy wianek, ale na bazie kółka ze styropianu. Oczywiście metoda, wg której powstał poprzedni z zastosowaniem całych kartek zwiniętych w "rożek" nie mogła być zastosowana. Musiałam wymyślić coś innego, no i wymyśliłam mniejsze "rożki" z kółek wyciętych z tej samej książki. Jako szablonu użyłam małego słoiczka, wg którego odrysowałam kółka na kilku kartkach jednocześnie i podobnie je wycinałam.
Małymi kroczkami przygotowuję się do świąt. Lubię rozłożyć sobie zajęcia w czasie, by nie odczuwać zbytniego zmęczenia, bo wtedy co to za przyjemność... W zasadzie nie mam jeszcze całej dekoracji, ale zauważyłam, że ponownie oglądane są zeszłoroczne posty z dekoracjami. Postanowiłam coś dodać.
Talerz dekoracyjny ze scenką romantyczną
Od zawsze lubiłam porcelanę zdobioną reliefami [1].
Niektóre okazy porcelany zdobione są nimi niezwykle bogato, im misterniejsze wzory tym bardziej mnie urzekają. Z tego powodu trafił do mnie piękny talerz wytwórni Adamsa ze Staffordshire.
Rodzina Adamsów wiele dziesiątek lat od 1650! roku zajmowała się wytwarzaniem porcelany. Jeden z Adamsów - William - był wybitnym uczniem Josiaha Wedgwooda, niezwykle uzdolnionym. Zresztą stworzył nawet specjalny kolor bardzo znanej biskwitowej ceramiki nazywany "Adams blue", który także zaliczam do swojej listy marzeń.
Prezentowany talerz pochodzi z lat 1914-1940, więc to o wiele późniejsza historia. Jak widać na zdjęciu jest w nieskazitelnym stanie jak na swój wiek.
Na blacie stolika z laki zostały namalowane seledynowe chryzantemy
Od kiedy pamiętam otaczały mnie w domu rodzinnym przedmioty przywiezione z różnych zakątków świata, choć najwięcej było takich z Dalekiego Wschodu. Myślę, że moim rodzicom najbardziej się te właśnie podobały, a w zgrzebnej PRL-owskiej szarzyźnie stanowiły coś całkowicie odmiennego.
To co w zdobnictwie jest dla większości Europejczyków zbyt bogate i być może przez to niegustowne (kiczowate), tam skąd ono pochodzi jest czymś zwyczajnym. Tak i ja przywykłam do tej stylistyki i ona zawsze - do wszystkiego - mi pasuje. Całe lata temu mój mąż na ważną okazję podarował mi komplet mebli z laki: stolik herbaciany z taboretami oraz dwie małe szafki-komódki.
Cukierniczka z mlecznikiem oraz sosjerką na półce w jadalni
Od początku swojej pasji do zbierania porcelany angielskiej preferowałam takie wyroby transferowe, które ozdobione były motywami "widokowymi". Zauważyłam, że nawet w jednym komplecie porcelany (np. serwisie) spotkać można różne widoki czy krajobrazy, tym samym podziwianie takich wyrobów staje się podróżą w poszukiwaniu dawnych miejsc, budowli, historii itd.
Dzisiaj postanowiłam zabrać czytelników w podróż po kobaltowych widokach z brytyjskimi zamkami. Serwis kobaltowy do herbaty wytwórni Johnsons Bros "Old British Castles" przelotnie pokazywałam przy okazji bielonych mebli w jadalni, gdzie prezentowany jest w małej narożnej witrynce. Dzisiaj zaprezentuję w zbliżeniu porcelanowe krajobrazy z zamkami.
Mała filiżanka (demitasse) z wytwórni Nasco (Japonia)
Na maleńką filiżankę natrafiłam przypadkowo, spodobał mi się kształt, ręcznie malowane zdobienia i mały ptaszek, który usiadł na uszku. Przy okazji nasunęło mi się, że dla zbieraczy z niewielkimi powierzchniami do eksponowania zbiorów zbieranie takich maleńkich cacek może być fajną alternatywą. Tym bardziej, że wiele wytwórni porcelany produkuje specjalnie takie kolekcjonerskie filiżanki. Można zabawić się w kolekcjonowanie rozmaitych zdobień, stylów, kolorów itd.
Demitasse (fr. / dɛmɨtæs / oznacza "pół szklanki") to mały kubek używany do podawania tureckiej kawy lub espresso. W niektórych językach nazywany fincan, fildžan, filxhan lub φλιτζάνι (flidzáni). W języku hiszpańskim nazywany jest pocillo.
Miskant chiński 'Malepartus' pokazuje złote przebarwienie liści i prawie białe,
suche kwiatostany
Na ten efekt czeka się cały sezon, to jesienią właśnie trawy prezentują się najokazalej. Owszem na ich obfite kwitnięcie ma także wpływ odpowiednia pogoda, w tym roku była ciepło i słońca nie brakowało. Może dla innych roślin to lato było trudne, ale susza nie straszna trawom. Ba! Nawet im służy. Zaczęłam wprowadzać trawy do swojego ogrodu także z tego powodu, że nie potrzebują za wiele wody. Na działce bywamy tylko w weekendy i oszczędność w podlewaniu jest przez nas doceniana.
W poprzednich odcinkach pokazywałam nowe nasadzenia i starsze, opisałam częściowo użyte w nich odmiany traw. Na zakończenie sezonu, gdy były jeszcze dobre warunki do prezentacji zrobiłam kilka zdjęć jesiennych.
Talerzyk deserowy (średnica 16,5 cm) z serii "Tudor Village"
(Ironstone Broadhurst Staffordshire)
Na tytułowym zdjęciu przedstawiam jedyny talerzyk deserowy, który pozostał po serwisie obiadowo-kawowym mojej mamy. Jeszcze jakiś czas temu miałam dzbanek od tego serwisu, jednak miał pęknięcie i w końcu wyrzuciłam go. Szkoda, że nie zrobiłam przynajmniej pamiątkowej fotki. Serwis kupiony był - z tego co zapamiętałam - w sklepie Baltony w Gdyni w latach 70-tych. Komplet pod nazwą "Tudor Village" z angielskiej wytwórni Ironstone Broadhurst Staffordshire zdobiony był techniką transferową w kolorze brązowym. Z moich ustaleń wynika, że produkowano ten wzór także w kolorze zielonym.
Serwis posiadał zestaw filiżanek z podstawkami, talerzyki deserowe, duże obiadowe, miseczki do zupy, dzbanek do kawy, mlecznik i cukiernicę, półmiski oraz większe miski do serwowania potraw.
Róża, która postanowiłam tu przedstawić jest dość rzadka w naszych ogrodach, aczkolwiek z powodu jej wigoru warta polecenia. Jeden warunek - to róża parkowa o wzniesionych, kolczastych pędach, potrzebuje sporo miejsca.
Moja Prickly red (Kłująca czerwień) pochodzi ze szkółki Choduna, zakupiona w 2011 roku w czasie, gdy chciałam wszystkim udowodnić, że każdy może mieć w ogrodzie zdrowe i wytrzymałe róże, wszystko jest kwestią wyboru odmiany.
Śmiejący się Budda z pięciorgiem dzieci
Tę chińską figurkę Buddy z dziećmi dostałam w prezencie od mojej mamy ze 30 lat temu. Pamiętam, że kupiła dwie takie same - dla siebie i dla mnie. Teraz jest jedną z pamiątek po Niej.
Figurka o wysokości 22 cm i szerokości 19 cm przedstawia postać siedzącego, uśmiechniętego Buddy z pięciorgiem dzieci tulących się do niego.
Nie zastanawiałam się nad znaczeniem tej figury, ale pamiętam, że gdy ją dostałam kojarzyła mi się z płodnością i wielodzietnością. Nie wiem czy to akurat jej działanie spowodowało, że mamy troje dzieci. ;) Postać jednak zawsze wzbudza wspomnienia i uśmiech na twarzy, ten Buddy jest pozytywnie zaraźliwy.
Mały dzbanek do herbaty 'Sweet Violets' z Royal Albert (Anglia)
Niewielki dzbanek do herbaty o pojemności 500 ml (wys. 14 cm) ze wspaniałej bielutkiej porcelany kupiłam dla dekoru - "Słodkich Fiołków". Moje pierwsze imię - Violetta - wywodzi się właśnie od fiołka (łac. viola).
Jako pewną rodzinną anegdotę opowiem o tym, że moje dzieci, gdy były małe - pewnie pod bezpośrednim wpływem mojego imienia - na kolor fioletowy mówiły - "wioletowy". ;)
Dzisiaj imieniny Violetty - ten post to mój prezent dla wszystkich imienniczek.
Palissy Pottery Stafordshire
Patery i paterki - porcelana transferowa (blue)
poniedziałek, października 26, 2015
Paterka na mosiężnej nóżce z miseczką zdobioną kobaltem
- Bray Bucks, Thames Scenes by Palissy Pottery Staffordshire
Kilka dni temu moja blogowa koleżanka opisywała i prezentowała angielską porcelanę transferową z Palissy Pottery. Polecany wpis przypomniał mi o paterach, które w mojej kolekcji pochodzą właśnie z tej wytwórni (Grupy Worchester - Staffordshire). Bardzo lubię wszelkie patery i paterki, być może ze względu na ich możliwości eksponowania i podawania na nich drobnych zakąsek, ciast czy słodyczy. Są zdecydowanie - jak mawia młodzież - "oldskulowe".
W sobotę dopisała pogoda i słoneczne niebo zachęcało do spacerów. Rano specjalnie wybrałam się do oliwskiego parku by uwiecznić piękną, polską złotą jesień. Niech przemówią obrazy, zanim kolory szarości opanują nasze otoczenie na parę miesięcy.
Zapraszam!
Konik palmowy w swojej rubinowej szacie
Zwyczajny klonik palmowy bezodmianowy, który cały sezon od wiosny do jesieni szczyci się zielonymi listkami, zamienia się w rubinową chmurę liści - najczęściej na kilka dni. Co roku czekam na ten spektakl, a teraz pokazuję to na zdjęciach. Owszem spektakl trwa tylko tak długo na ile pozwoli pogoda, mroźne powiewy spowodują, że dość szybko listki spadną i czar pryśnie.
Hosta 'Elegans' - z pięknej żywozielonej barwy zmieniła się na złotą
Dzisiaj nie pokazałabym już na zdjęciach takich roślinnych portretów jak tu zobaczycie. Gdy wyszłam rano do ogrodu by sprawdzić jedną z nazw odmianowych host zobaczyłam, że przymrozek zupełnie je zważył. Tylko te ukryte w zacisznym kąciku jeszcze się trzymają. Pewnie tak ważne jest by uwiecznić te kolorowe zmiany sezonowe liści.
Kryptomeria japońska odm. 'Rasen-Sugi' - z bliska widoczne skręcone wokół łodyg igiełki
Młode drzewko Kryptomerii japońskiej zakupiliśmy w 2011 roku podczas wizyty w podwarszawskich okolicach u naszych przyjaciół. W zasadzie nie wiedziałam czy jest odporna na polskie zimy, ale uroda poskręcanych niczym korkociągi igiełek tego dziwacznego drzewka po prostu nas urzekła. Zaczęłam się interesować wymaganiami tych roślin i zgłębiłam dla potrzeb swojej ciekawości literaturę tematu. Okazało się - o tym dowiedziałam się na podstawie literatury książki Jake'a Hobsona "Niwaki" - że kryptomerie są charakterystycznym i kultowym wręcz drzewem w Japonii.
Z własnej praktyki i obserwacji tego drzewa muszę przyznać, że najprawdopodobniej jest ono dość wytrzymałe (także na mrozy). Choć przez pierwsze trzy zimy zabezpieczałam podczas wysokich mrozów koronę drzewka podwójną agrowłókniną (białą). To ważne by była przepuszczalna dla światła, gdyż zimozielona kryptomeria potrzebuje dostępu światła dla wegetacji. Nagi pień (dolna część drzewka) był owijany luźno kartonem i zawiązanym tak, by nie porwał go wiatr. Gdy wiosną widziałam zniszczone mrozem gałązki, usuwałam je sekatorem. Poza tym drzewko jest wytrzymałe i zupełnie niewymagające.
Oczywiście nie każdy musi formować swoją kryptomerię, można pozwolić drzewu rosnąć naturalnie, też wygląda to ciekawie, jednak potrafi osiągać całkiem duże (kilkumetrowe) rozmiary. Ponieważ moje posadzone jest w niewielkim przedogródku zdecydowałam się na formowanie i kontrolę jego wzrostu.
W jesiennym słońcu kwiaty róży angielskiej Abraham Darby otwierają się szeroko i pokazują swoje nie mniej ciekawe wnętrze. W pełni lata pozostają pełniejsze i ukrywają bardziej swój środek, wszak mają aż 100! płatków.
Spojrzenie w świetle zachodzącego coraz wcześniej słońca na ogródek japoński na działce. Po prawej widoczny krzew kruszyny o niezwykle zwiewnej, delikatnej konstrukcji i drobnych listkach o wąskich, wcinanych blaszkach
Zauważyłam, że sporym zainteresowaniem cieszą się tematy w których pokazuję części moich ogródków w stylu japońskim, także formowanie drzewek. Postanowiłam uzupełnić dotychczasowe posty o ujęcia jesienne z ostatnich dni.
Róża Jubilee Celebration
Róża ta miała trochę pecha, zmieniałam jej miejsce i ciągle było nie tak. Nie wyrastała duża, kwitła pojedynczymi kwiatami. A to przecież angielka pełnej krwi z hodowli Austina. Od zeszłego roku posadzona jest blisko tarasu na działce. Fakt, że zima była łagodna, może to spowodowało jej ładny rozrost w tym sezonie. W końcu dostrzegam jej urodę i przepiękny zapach owocowo-perfumowy. Kwiatów kwitnie kilka jednocześnie, są pełne płatków, dość ciężkie i lekko się pochylają.
Zakwitł najmniejszy z rojników - kwiatek jest większy od samej rozetki Rojnika pajęczynowatego (odm. tomentosum). Na tym zdjęciu widoczne charakterystyczne "pajęczynki", w które ta odmiana nie jest aż tak bardzo obdarzona jak inne
Zanim skończy się sezon ogrodowy zachwycam się wspaniałymi jeszcze dniami i dostrzegam grę światła na zmieniającej kolory roślinności. Jeszcze będzie czas na utyskiwanie jak to szaro i buro.
W zasadzie odczuwałam coś w rodzaju wypalenia i mało fotografowałam, w zasadzie coraz częściej mam zdanie, że już wszystko było, pokazałam na forach ogrodowych wszystko co można. A przecież ogród TYLKO dojrzewa, nie może się przecież ciągle zmieniać, tak jak na poczatku gdy się go tworzy.
Sporą część urlopu przechorowałam, zdarzyło się tak pierwszy raz od dawna, ale skutecznie odebrało mi siły i możliwość cieszenia się ogródkami. Jednak cały czas działaliśmy, zwyczajnie nie uwieczniałam tego na zdjęciach.
Dzisiaj pokażę jaki niewielki klejnocik zakwitł, a jak wielką sprawił mi radość. Pewnie też powróci chęć do uwieczniania takich zdarzeń.
Podocarpus lawrencei 'Blue Gem'
Podocarpus czy po polsku Zastrzalin (Lawrenca), to rzadka roślina w naszym klimacie. Nawet trudno trafić na ten niewielki, zimozielony krzew w sprzedaży. Nie pamiętam dokładnie w jakich okolicznościach go kupiliśmy, ale pewnie z innymi krzewami na początku zagospodarowania naszej działki. Rósł tam zresztą kilka lat i należał do ulubieńców mojego męża. Nazwa zaginęła w pomroce dziejów, choć większość roślin notowałam w swoim zeszycie. Z tego powodu przez ostatnie kilka lat był ogrodowym NNem. W zeszłym roku na forum Oaza natknęłam się na temat o tych krzewach i skojarzyłam, że coś podobnego rośnie u mnie. Koledzy z forum potwierdzili moje domysły i określili krzew jako Podocarpus lawrencei 'Blue Gem'.
A ku! ku!
Trochę zaszalałam, przyznaję. Ale gdy go zobaczyłam nie mogłam się oprzeć - tak brzydki, że aż piękny. Miałam nadzieję, że wywoła uśmiech na twarzy mojego męża, który kocha Afrykę - no i wszytko co się z nią wiąże. Akurat nadchodziła rocznica naszego ślubu i zobaczyłam tego zwierzaka w postaci dzbanka do herbaty. Wśród wszystkich porcelanowych przedmiotów użytkowych nie miałam jeszcze do tej pory figuralnego dzbanka. Są specyficzne, u nas raczej rzadkie. Widywałam w brytyjskich domach całe kolekcje takich cudacznych przedmiotów, które w nadmiarze na ograniczonej przestrzeni na ogół wyglądają kiczowato.
No, ale jednego... można. Kupiłam.
Pisałam już kilkakrotnie o formowaniu drzew (niwaki) dla potrzeb ogrodu w stylu japońskim.
Dzisiaj przedstawię zapiski i zdjęcia z ostatniego weekendu.
Jak pokazywałam w temacie Formowanie drzewek w ogrodzie japońskim Sosna czarna została uwolniona ze sznurowania w 2014 roku. Z jednej strony zdawałam sobie sprawę, że po dwóch latach kształtowania jest to zbyt wcześnie i gałązki mogą się unosić do góry, z drugiej - uległam troszkę presji otoczenia. Wiele osób uważało, że "męczę" ją, chyba to jeszcze w naszej kulturze potrafi szokować. Nazywano ją "kamiennym drzewkiem" z powodu zawieszonych na sznurku obciążających kamieni. Ponieważ "chmurki igieł" zaczęły już przybierać pożądany przeze mnie kształt, chciałam wtedy zobaczyć jak wygląda bez tych więzów. Pozostawiłam kilka wiązań moim zdaniem koniecznych (w tym ugięcie pędu wiodącego). Podobała mi się taka wyzwolona i dałam jej trochę czasu (na relaks), jednak obserwowałam jak się wszystko układa. Zdecydowanie lepiej wygląda bez sznurów, bo wtedy jest bardziej naturalna.
Kwiatostany Hortensji bukietowej 'Renhy Vanille' zmieniły kolor na różowy
Do ogrodów powoli wkrada się jesień, za parę dni przecież zacznie się kalendarzowa. Ale jeszcze coś ciekawego się o tej porze dzieje. Jak widać na pierwszym tytułowym zdjęciu hortensja zmieniła kolor z kremowego na różowy.
Zaczyna się najpiękniejszy dla traw czas - jesień. Byliśmy na działce w weekend i zrobiłam kilka zdjęć z trawami.
Przekonaliśmy się, że trawy są bardzo wdzięczne w uprawie, łatwe, niewymagające, raczej nie mają szkodników. Dość późno starują wiosną, ale z kolei są bardzo dekoracyjne jesienią a nawet zimą, gdy w ogrodzie mniej się dzieje. Tyczki z łodyg Miskanta olbrzymiego są dla mnie bardzo przydatne w ogrodzie - wykonuję z nich podpory i kratki dla innych roślin.
Mój mąż tak polubił trawy ze względu na wspomniane walory, że wymyślił rabatę żeby oszczędzić mi pracy (głownie żmudnego pielenia). Ponieważ mniej się zna na roślinach nie pozwalałam mu pielić moich rabat bylinowych. W trawiastych radzi sobie bardzo dobrze i nie ma mowy o pomyłce.
Aukuba japońska - młode listki
W zasadzie była zakupem przypadkowym - spodobała nam się i kupiliśmy ją, a nie pamiętałam dokładnie czy ten krzew zimuje w naszym klimacie bez problemów, czy wymaga specjalnego traktowania. W domu po sprawdzeniu wiadomości o wymaganiach rośliny okazało się, że nie jest tak odporna. No, ale skoro się spodobała i trafiła do naszego ogrodu trzeba było się dostosować.
angielska porcelana transferowa
Angielska porcelana - serwis Historical Ports of England
poniedziałek, września 07, 2015
Serwis z angielskiej Wytwórni Enoch Wedgwood "Historical Ports of England"
Porcelanę transferową lubiłam od zawsze. W moim domu rodzinnym w latach 70-tych XX wieku (jak to brzmi!) używaliśmy serwisów - obiadowego i kawowego - z brązowym zdobieniem z Ironstone Broadhurst Staffordshire (Anglia) pod nazwą "TUDOR VILLAGE". Zdobione motywami roślinnymi i charakterystycznymi widokami wiejskimi z szachulcowymi domkami. Jakieś pojedyncze sztuki trafiły do mnie dużo później - niedobitki w pełni tego słowa znaczeniu.
Po latach zapragnęłam mieć u siebie porcelanę transferową, a od 2-3 lat zbieram sobie takie wyroby. Na pierwszy rzut trafiła do mnie porcelana ze zdobieniami w kolorze kobaltowym (serwis Johnson Bros "Old Britain Castles"), potem zakupiłam serwis obiadowy (różowy, Myott Staffordshire "Coaching Days"), różowe konfiturówki oraz serwis kawowy Enoch Wedgwood "Historical Ports of England".
Niewątpliwą ozdobą mojej rabaty cienistej jest języczka. Mam różne odmiany, jednak z braku dobrego stanowiska różnie się u mnie sprawowały. Prezentowana na tytułowym zdjęciu Języczka Przewalskiego 'Cafe Noir' (z serii Osiris) jest drugi sezon głównym akcentem kolorystycznym - z racji wybarwienia liści i ich kształtu - rabaty za domem. W kolejnym drugim roku uprawy rozrosła się i obficiej zakwitła.
Dywanik ze sznurka
Ostatnio są modne różne przedmioty do wnętrz wykonane z bawełnianego sznurka. Już dawno planowałam coś sobie udziergać, tym bardziej że techniki dziewiarskie nie są mi obce od dawna. Urządzamy ostatnio drewniany domek na działce, a ponieważ jest nieco w skandynawskim stylu pomyślałam o zrobieniu dywanika ze sznurka.
Zakupiłam trzy motki sznurka o grubości 5 mm (po 100 m) w kolorze turkusowym i przy pomocy największego szydełka jakie miałam w domu (nie znam numeru, ale ma 6 mm średnicy) zaczęłam dziergać kółko.
Japońska filiżanka w stylu Art Deco - wytwórnia Yamasen
Od zawsze fascynowały mnie filiżanki. W temacie porcelany to moje ulubione przedmioty.
W zasadzie nie wiem z jakiego powodu, ale darzę je wielką słabością. Ponieważ trudno pomieścić w domu za wiele serwisów, zadowalam się pojedynczymi egzemplarzami. Często są to uratowane przed wyrzuceniem pozostałości większych kompletów, które komuś ze znajomych zawadzały. Zdarzało się także, że otrzymywałam filiżanki w prezencie od osób, które nie wiedziały nawet o mojej słabości - tym bardziej mnie te przejawy sympatii cieszyły.
Dzisiaj zaprezentuję cztery filiżanki z zupełnie różnych bajek, stylów i wytwórni.
Znak ostrzegawczy (Fot. Tadeusz Pastwa - Gabon 1997, Afryka)
Zdjęcie w zasadzie mówi samo za siebie, u nas z wiadomych względów takich znaków się nie spotyka. Może i całe szczęście. ;) Efekty spotkania się z takim jegomościem mogłyby być opłakane.
Zdjęcie wykonał mój mąż podczas swojego pobytu w miejscowości Gamba w Gabonie (Afryka Zachodnia). W tym rejonie żyją słonie leśne i akurat w takim miejscu przebiega trasa ich przemarszu. Często pisuję na blogu o afrykańskich wyrobach i przy okazji przeglądu zasobów natrafiłam na to stare zdjęcie, wykonane jeszcze na kliszy (stąd słabsza jakość). Zresztą nasz aparat fotograficzny przeżył tylko jedną podróż do tego wilgotnego klimatu. Po powrocie do kraju był do wyrzucenia.
Malachit nazywany jest zielonym klejnotem Afryki, to kamień regeneracji, sił natury oraz uleczenia.
Słynny szmaragdowo-zielony minerał miedzi z charakterystyczną słojową strukturą. Jego złoża można znaleźć w różnych miejscach, w Afryce występuje w Zambii, Kongu, Namibii i Zimbabwe.
Według wierzeń: usuwa bóle i pozwala na szybszą regenerację organizmu. Chroni czakram serca, wyzwala z depresji i uwalnia od nadmiernego stresu. Uważa się przedmioty wykonane z malachitu mają właściwości bakteriobójcze dzięki uwalnianej z minerału miedzi. W starożytności wykonywano z niego kielichy, bo kto pił wino z takiego pucharu został otoczony łaską duchów przyrody.
Kamień polecany przy reumatyzmie, chorobach serca i gardła.
Jego nazwa pochodzi od greckiego malache (malwa) i malakos = miękki – aluzja do zielonej barwy minerału i jego niewielkiej twardości.
Przedstawiona na zdjęciach figurka "Kobieta z dzbanem" została przywieziona z Gabonu. Ma dość nowoczesną formę, choć przypomina kształtem inne figurki o tej tematyce. Wykonana została z mosiądzu, podstawka z hebanu. Elementem dekoracyjnym jest wykonana ze zmielonego malachitu zielona spódniczka kobiety. W całości przedmiot ma wysokość 33 cm, maksymalna szerokość 12 cm.
Kobieta i mężczyzna - postacie powiązane drewnianym łańcuchem. Na zdjęciu po prawej pokazane jest w jaki sposób łańcuch jest prezentowany
Dwie figurki - klęczącej kobiety i mężczyzny - połączone ze sobą pięcioma podwójnymi oczkami łańcucha. Wyrzeźbił je afrykański artysta z jednego kawałka drewna i co ciekawe - w żadnym miejscu elementy nie są łączone (ani klejone). Jest to Łańcuch Jedności, symbol więzi małżeńskiej. Został przywieziony z Gabonu.
Na kwiatach trojeści bulwiastej - lubią ją trzmiele
Działkowe lato brzęczące masą owadów, kipiące barwami, duszne i gorące. Przyznam, że gorzej się chorowało w te upały, ale jakoś się wykaraskałam. Zrobiłam nawet - na dowód tego co napisałam - troszkę zdjęć na działce. I choć od jakiegoś czasu nie mogłam popracować wśród roślin, to i tak na zdjęciach działka wygląda dość schludnie.
Liliowce po deszczu
Nie będzie dzisiaj długiego wywodu, bo trochę mnie zmogło. Zamiast na urlopie... jestem na zwolnieniu. Ciężko się znosi kaszel i duszność w upale. Żeby całkowicie się nie poddawać okolicznościom postanowiłam wstawić - dla ochłody - zdjęcie liliowca Mallard po deszczu. Powinno zrobić "chłodzące" wrażenie.
Pisałam kiedyś o roślinach cienia, które od jakiegoś czasu sprowadzam do swoich ogródków. Po pierwsze z powodu ich niewątpliwej urody, po drugie z tego, że powstały stanowiska cieniowe do zagospodarowania.
Najtrudniej o cień było na działce, nie było drzewostanu, ani innych tworzących cień budowli. Po zbudowaniu przez nas domku za nim wyłoniło się takie miejsce. Od trzech lat powolutku sadziłam tam rośliny lubiące cień, także trochę zakupiłam czy uzyskałam z wymiany od innych amatorów ogrodowania.
Liście dyni są żyłkowane od spodu
Nie pisałam tutaj jeszcze o dyniach. Dla mnie są początkiem "warzywnika". Nie założyliśmy na działce warzywnika, mam tam tylko - ozdobnie i użytkowo - trochę ziół. Oczywiście także są owoce. Uważam, że bywając na działce tylko w weekendy nie uda mi się dobrze uprawiać warzyw. Wymagają podlewania, pielenia itd. Planujemy sobie to na emeryturze, gdy na działce będziemy spędzać więcej czasu.
Drzewko z ptaszkami z Wyspy Murano
Zupełny przypadek sprawił, że szkło z Murano trafiło w moje ręce. Niedawno spotkałam swoje dwie koleżanki, z którymi nie widziałam się przeszło 20 lat. Gdy gościłam je w swoim domu nawijałam o swoich różnych zbieraczych skrzywieniach charakteru. I tak okazało się, że jedna z nich akurat nie ma co zrobić (a żal przecież wyrzucać!) ze szklanymi przedmiotami dekoracyjnymi ze swojego domu. Tym sposobem otrzymałam od niej piękne przedmioty ze szkła.
Na największym ze skalniaków szczelinowych niedawno posadzone rośliny skalne rozrastają się i "zajmują" teren - po prawej stronie widoczna Delosperma lineare
Czasem tak sobie myślę, że nieco dziwne mam zainteresowania. Bo np. gdy idę na spacer na wsi czy do lasu, to przynoszę ze sobą różne kamienie. Także mój mąż, gdy gdzieś spotka kamienie, jakąś porzuconą kostkę brukową, przywozi do domu czy na działkę. W oliwskim ogródku z kostki brukowej powstała podmurówka ogrodzenia, a także z większych kamieni murek oporowy zamykający podwyższoną rabatę. Niedawno zwoził kolejne kamienie, bo murek trzeba przedłużyć.
Lubimy kamienie, bo są naturalne, lokalne i świetnie komponują się z roślinnością.
Klonik palmowy 'Atropurpureum', nowozelandzka trawa Carex comans 'Bronze Form' i kwitnąca mała funkia 'Mouse Ears'
Kilka zdjęć z ostatnich dni z przedogródka w Oliwie. Zapraszam!
Gabriela Hoffman-Śleżewska
Polski design 60' - Naczynie do ikebany (proj. W. Gołajewskiej)
czwartek, lipca 09, 2015
Wazon-ikebana tzw. "chlapaniec" z Pruszkowa
Stało się! Udało mi się upolować kolejny okaz z serii "chlapańców" Wiesławy Gołajewskiej. Tym razem jest to także wazon-naczynie do ikebany (tzw. "łódka"). Co prawda takiego nie było w moim rodzinnym domu, ale tak mnie zafascynowała ta seria, że kto wie - może uda mi się uzbierać całą...
Pisałam już o Wiesławie Gołajewskiej, wg której projektu wykonano tę serię.
Gdy wazon dotarł do mnie byłam niezwykle zaskoczona jego wielkością, bo gdy oglądałam go wcześniej na różnych reprodukcjach, wydawał mi się dość mały. W mojej wyobraźni przyrównywałam jego wielkość do znanej mi paterki na trzech nóżkach, której wysokość wynosiła ok. 7 cm, a średnica 10 cm. W rzeczywistości wazon ma maksymalną rozpiętość 17,5 cm. Podobnie jak pokazywany przeze mnie wcześniej wazon-naczynie do ikebany i ten nie posiada oryginalnej ceramicznej wkładki z dziurkami, która służyła do mocowania kwiatów. Dla mnie jednak nie jest to wielką wadą, gdyż cenię te wyroby za ich wygląd i design, który podziwiam głównie "z zewnątrz".
Nagietek
Zrobiło się bardzo gorąco i kwitnie wiele kwiatów. Pięknie pokazały się róże w tym roku, zima nie narobiła szkód, więc pięknie się odwdzięczają kwitnieniem. Teraz dominują żywe barwy lata żółty i pomarańczowy, poczynając od tego "słoneczka" kwiatów nagietka. Zapraszam na kilka zdjęć z działki.
Wiele się nie napracowałam przez weekend - było zbyt gorąco, zrobiłam też niedużo zdjęć...
W pierwszym skalniaku szczelinowym miniaturowa macierzanka zaczyna wyrastać nawet poza betonową granicę - nie ma dla niej przeszkód
Będąc parę lat temu na wycieczce w Cieszynie w pobliżu parkingu napotkałam niewielki sklepik ogrodniczy. Poszłam na chwilkę - choć zerknąć - co tam mają ciekawego. Wyszłam z niewielką doniczką Thymus praecox 'Minor' (miniaturowa odmiana macierzanki) widoczna na dole powyższego zdjęcia. Obok po prawej kwitnąca jeszcze mniejszymi kwiatkami odmiana 'Pygmaeus'.
Latarnia skończona i postawiona w miejscu docelowym
Sezon powoli się rozkręca, po suszy nastąpiła pora deszczowa. Mam nadzieję, że spalony i zniszczony przez kreta trawnik (23 kopce!) w końcu się zazieleni. W części japońskiej postawiliśmy latarnię, którą pokazywałam wcześniej. Jej części zostały sklejone ze sobą, a powierzchnię wykończyłam fugą, by powierzchnia stała się w miarę wodoodporna ( i mrozoodporna także). Będzie postawiona na płaskim kamieniu, właśnie odpowiednią taflę przywiózł nam kolega - latarnia powinna mieć podstawę.
Pachnące róże, słodkie czereśnie...
Postanowiłam ostatnio wprowadzić nieco romantyzmu do naszego ogródka działkowego. Sceną wydarzeń stała się pergola przy grillu. Ustawiłam niewielki stolik i składane krzesełko w miętowym kolorze, poza nim jest tam na stałe ławka oparta na kamieniach. Na stoliku prezentuje się dzbanek 'Rococo' z Ćmielowa w ocieplaczu, angielskie kubki Katie Alice z serii 'Ditsy Floral', stara cukiernica (o której pisałam tutaj). Poza tym szklany wazonik z różami - teraz właśnie kwitnie róża Abraham Darby (morelowo-różowa), a ta bardziej różowa to Dorothy Perkins. Obie przepięknie pachną.