Łubiny

wtorek, czerwca 02, 2015


Łubin trwały

Łubiny towarzyszą nam na działce od samego początku. Nie pokażę pierwszych zdjęć, bo są bardzo słabej jakości. Wśród wielu chwastów wyrastały charakterystyczne kępy palczastych listków. Zostawiliśmy je i były jedną z pierwszych kwiatowych dekoracji. Z czasem jednak zostały wyeliminowane. Po paru latach zaczęłam poszukiwać łubinu białego i zakupiłam sadzonkę (a właściwie był to kawałek korzonka). Po dwóch sezonach rozrosła się ładna kępa, która była posadzona w rabacie mieszanej.


Od dwóch lat zaczęłam starać się o łubiny także w innych kolorach. Niebieski (z tytułowego zdjęcia) wyhodowałam z nasion, a różowy jest samosiewem przyniesionym gdzieś z sąsiedztwa.
Dlaczego tak podobają mi się te zwykłe, "wiejskie" łubiny, kojarzące się raczej z naturalistycznymi ogrodami? Otóż od paru lat obserwuję powrót do łubinów w założeniach ogrodowych, prezentowane są nawet na słynnej wystawie Chelsea Flower Show. Pojawiają się w ciekawych, dotąd nie propagowanych zestawieniach, połączone z tak teraz modnymi trawami, czy jako rośliny podkreślające ogrody romantyczne, a nawet najbardziej nowoczesne, gdzie używa się tak niewielu gatunków roślin.
Dla mnie to także ulubiony typ "dzidy", który - jak na przykładzie przetaczników, szałwii itp. - opisywałam wcześniej.



 To niebieskie łubiny wysiane z nasion w zeszłym roku

 
 Samosiejki


Zobacz także

0 komentarze