Na ten efekt czeka się cały sezon, to jesienią właśnie trawy prezentują się najokazalej. Owszem na ich obfite kwitnięcie ma także wpływ odpowiednia pogoda, w tym roku była ciepło i słońca nie brakowało. Może dla innych roślin to lato było trudne, ale susza nie straszna trawom. Ba! Nawet im służy. Zaczęłam wprowadzać trawy do swojego ogrodu także z tego powodu, że nie potrzebują za wiele wody. Na działce bywamy tylko w weekendy i oszczędność w podlewaniu jest przez nas doceniana.
W poprzednich odcinkach pokazywałam nowe nasadzenia i starsze, opisałam częściowo użyte w nich odmiany traw. Na zakończenie sezonu, gdy były jeszcze dobre warunki do prezentacji zrobiłam kilka zdjęć jesiennych.





Zanim zakwitł Miskant chiński 'Africa' przebarwiał się na podobieństwo płomienia. Gdy pojawiają się pierwsze przymrozki usycha jednak jako jeden z pierwszych wśród pozostałej kolekcji.  Choć ten stan  pokazany na powyższym zdjęciu trwa krótko, to najpiękniej charakteryzuje tę odmianę.







 Ciągle wracam do traw, bo uważam, że są warte propagowania. Już pisałam o tym, że nie są wymagające. Dość szybko można osiągnąć efekt wypełnienia ogrodu (zagospodarowania), jednocześnie nie są trudne w uprawie, szybko się rozrastają, łatwo je dzielić i powielać, bo efekt powtarzania odmiany (odmian) daje bardzo ciekawe efekty. Poza wszystkim wyglądają niezwykle lekko i nawet złą lokalizację w swoim ogródku można dość łatwo skorygować. Przykładem jest rabata trawiasta wzdłuż chodnika (M. Adagio i Africa) zakładana w tym sezonie, która już dała zadowalający efekt. Poza tym powstała z podziału tylko dwóch kęp trawy, które rosły wcześniej w naszym ogródku.

Wcześniej o trawach pisałam tutaj i tu.