Jak to jest mieć działkę - 2

środa, lipca 09, 2014



Pisałam już o początkach działki, dzisiaj ciąg dalszy, który nastąpił.

Biorąc działkę z pewnością mieliśmy różne poglądy na to co na niej będzie. Tadeusz chciał mieć trawnik i kilka krzewów (pewnie iglaków), no i może jakieś drzewka owocowe. Słowem prosto i schludnie w myśl - przeleci się kosiarką i będzie dobrze.Byłam na tyle złośliwa, że jednym z pierwszych prezentów na działkę dla Tadeusza był... kij golfowy. Wzbudził ogólne rozbawienie, bo wystarczyło na trawniku tylko zrobić dołki i można było grać. Pole golfowe jednak nie powstało, bo w ogrodzie wsadzało się kolejne drzewka i krzewy, a potem powstawały rabaty.



Niestety moje wyobrażenia były inne - chciałam mieć w ogródku jakieś kwitnące, ozdobne rośliny. Na początku wystarczyło mi, że będzie ładne otoczenie, w którym chce się wypoczywać.  Nie miałam sprecyzowanego pomysłu na styl ogrodu, choć w w głęboko skrywanych marzeniach tlił się obraz niewielkiego ogródka japońskiego w jakiejś części. Nie zakładałam, że ogród w całości japoński byłby tym czego potrzebuję i w naszych warunkach pasujący do otoczenia, ale pewne elementy owszem. Nie rwałam się jednak do wprowadzenia zamysłu w czyn, choć często rozmawialiśmy jakby to można zrobić.

Część japońska ogrodu


Pierwsze rośliny kwitnące - byliny czy krzewy spowodowały, że chciałam coraz więcej. A i styl do tego się znalazł - w pewnym stopniu kierowałam się na styl zbliżony do ogrodów angielskich. Owszem szumnie to brzmiało, ale nie było tak proste do zrealizowania. Pierwszą zaporą były dla mnie róże. Na mojej działce wymarzały. Kupowałam różne znane i nieznane odmiany, pierwsze jakie mi się trafiły w ręce, nie kosztowały dużo, więc kupowałam i sadziłam. Potem borykałam się z ich zdrowotnością, najczęściej moim wrogiem była czarna plamistość, z którą nie umiałam sobie poradzić. Szpeciła krzewy, najpierw okropnymi plamami, potem gołymi łodygami gdy chore liście opadały. Kupiłam jakiś preparat, myślałam, że popryskam i będzie w porządku, tak się nie stało. Jedna z moich wtedy ulubionych róż Parade po wyczerpującym sezonie walki z czarną plamistością - wiosną się nie ożywiła.


 Tadeusz stwierdził: Nie sadź róż, bo one TU nie dają rady i masz je co najwyżej jeden lub dwa sezony - nie warto! szkoda Twojej pracy.

Nie wiedział, że jeśli tylko powie, że coś jest niemożliwe, to nie dla mnie. Zaczęłam szukać wiadomości o różach, odpornych na choroby, mrozy i moją niefrasobliwość (by nie nazwać tego gorzej). Znalazłam i takie róże sprowadziłam do swojego ogrodu. Jednak nie tylko ich walory hodowlane były istotne, co fakt że nauczyłam się jak o nie zadbać. Oczywiście do dzisiaj tamte wytrzymałe róże, które kupiłam, bardzo ładnie się rozrastają w ogrodzie, nie potrzebują osłony na zimę przez co mam nieco mniej pracy i obaw o nie.

Odpoczywająca na kamykach ważka

Różom towarzyszyło coraz więcej bylin, z których wiele stało się moimi ulubionymi, jak: bodziszki, przetaczniki, szałwie... Ogród jest rekreacyjny, widokowy, ale nie do końca angielski, obecnie posiada elementy stylu japońskiego. Uczę się formować drzewka i krzewy do tego stylu, ale przyznam, że nie jest to łatwe, jednak się nie poddaję. 

Wieczorem na tarasie - Tadeusz też odpoczywa

Dzisiaj zauważam, że to o czym pisałam w pierwszej części tego tematu - jak ważna jest współpraca dwojga osób, przekłada się na to jaki ogród powstaje/ał. To rodzaj kompromisu miedzy dwoma osobami, które mają różne wizje. Ostatni weekend owocował powstaniem kolejnego pomysłu i pewnej zmiany w ogrodzie. Coraz częściej pewne postulaty, pomysły zgłasza Tadeusz, "który  do roślin się nie wtrącał". Co ciekawe jego pomysły są coraz bardziej osadzone w realiach ogrodnictwa, co znaczy, że moje opowiadanie o roślinach, gatunkach, wymaganiach nie poszły w "powietrze". W urządzaniu naszej działki zaczyna się zbliżać moment, w którym wszystko już jest zbudowane, ogród zagospodarowany, a teraz to tylko tym się cieszyć. Być może to właśnie powoduje to, że jest czas na kolejne zmiany. Głównym tematem rozmów o takich nowych pomysłach jest takie zmieniane ogrodu, które spowoduje że ma być ładny, ale nie wymagający męczącej pracy (ode mnie).

Zimowity

Takie części ogrodu jak: rabata trawiasta (ściółkowana korą i zrębkami), bardzo uporządkowany ogródek japoński (wysypany kamykami), czy rabata borówki amerykańskiej i ta przy małym domku z formowanym iglakiem (też ściółkowane korą), stały się podopiecznymi także mojego męża. Ich prostota w obsłudze powoduje, że przestał się bać coś wypielić, by nie wypielić moich ulubionych podopiecznych. Ściółkowanie powoduje, że chwastów nie ma tam tak dużo i łatwo się je usuwa.



Zobacz także

0 komentarze