Podczas przygotowania naszej wycieczki do Pragi - mieliśmy tam być po raz pierwszy - przygotowałam się do zwiedzania, czytałam przewodniki, książki i oglądałam zdjęcia. Ponieważ nasi znajomi, którzy z nami wybrali się na wycieczkę, podobnie jak my, obchodzili właśnie 30-lecie zawarcia związku małżeńskiego. Te trzydzieści lat temu nasze śluby odbyły się w odstępie tygodnia. Żartowali sobie ze mnie, że jestem organizatorką wyjazdu i liczyli na to, że będę ich przewodniczką. Krótko przed naszym wyjazdem zbankrutowało znane polskie biuro podróży. Kilka dni przed naszym wyjazdem cieszyli się, że jedziemy razem i nie musimy się niczego obawiać.



Była pełnia lata, w Pradze w dniu przyjazdu zastał nas 40-stopniowy upał, który trwał cały nasz pobyt. Nie wiem czy dlatego, że urodzona nad morzem, całe życie spędziłam w niewielkiej odległości od wody i powiewu morskiej bryzy... zachwyciłam się Pragą i ...wodą.

Od razu po przyjeździe, przy zachodzącym słońcu wybraliśmy się na pierwszy spacer nad Wełtawę. Właściwie nie było dnia byśmy nie przebywali nad rzeką. Nie odczuwało się tak bardzo upałów, miło było popatrzeć na wiele wszelakiej maści łódeczek, statków, rowerów wodnych i wszelkich pływających na nich osób. Kawiarenki, restauracje nad samą wodą, na nabrzeżach, pełne gości raczących się zimnymi napojami. Przygotowałam troszkę zdjęć, prawie bez słów, bo czy trzeba komentować?
Zapraszam!























O Moście Karola można pisać i pisać.  A ja pokażę jakie tam można spotkać atrakcje...